Jarosław Kaczyński nie powtórzy błędu z 2007 r. Nie będzie więc żadnych przedterminowych wyborów. Projekt przebudowy kraju ma iść do końca. Problem w tym, że myślenie opozycji tkwi w sferze marzeń. Niechęć do kompromisu świadczy o niemożności pogodzenia się z prostą kwestią. Są cztery lata, czyli jedna kadencja na przekonanie wyborców do siebie. Źródło oporu wobec tego bierze się z obawy, że programy socjalne PiS stworzą tak silny żelazny elektorat, że nie będzie szansy, by to zmienić. Oto toczy się gra - opozycja ma po prostu mało czasu. Liczy się chaos i obstrukcja, gdyż Polacy cenią sobie spokój. W 2007 r. PiS przegrał choć gospodarka rosła!
Polityka Donalda Tuska opierała się na sprawnym marketingu, jednak prawie każdy chciał poczuć w portfelu sukces III RP. I poza kredytem i rosnacym długiem poczuł na czym polega system. Wściekamy się na smog, ale umyka nam, że dużo ludzi nie stać na nowy i drogi ekologiczny piec. To nie przypadek.
Kaczyński więc mniej przejmuje się wizerunkiem. III RP jest konstrukcją myślową, z której trudno zrezygnować wrażliwemu inteligentowi. Zwykłemu Kowalskiemu marzy się nie wolność sloganów, ale sznsa na lepszy byt materialny. I to jest oferta do niego. Opozycja wybrala ofertę okupacji mównicy sejmowej. Przeciętny Kowalski pędzi na 8:00 do pracy, i wie, że za protest szef wyrzuciłby go z niej. A co robi opozycja? Ciężko jest zrozumieć ludziom umiejscowionym przy władzy, że części społeczeństwa może nie być ich żal. To nie jest złośliwość z mojej strony, ale opozycyjność wymaga czasu. A to co się dzieje na naszych oczach może równie dobrze wzbudzać pogardę.
