Kamil Sasal Kamil Sasal
2292
BLOG

Wojna z Rosją w 2017 roku?

Kamil Sasal Kamil Sasal Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Były generał NATO sir Richard Shirreff opublikował książkę pod wymownym tytułem „2017 Wojna z Rosją” (Poznań 2016), która zgodnie z tytułem przedstawia scenariusz wojny w formie sensacyjnej, w bardzo ograniczonym stopniu przybliżając hipotetyczne realia takiego konfliktu, nie pretendując do miana monografii typu akademickiego. W innym miejscu gazetaprawna.pl w artykule „Trzecia wojna światowa coraz bardziej realna. Polska ma być w centrum wydarzeń” (Andrzej Godlewski 14.10.2016) powołuje się na wspomnianą książkę, jak również na „The National Interest” i artykuł Breta Perry’ego przedstawiający także konflikt wojenny NATO i Rosji o kraje bałtyckie. Dostrzec można także większą ilość ogólnopolskich i międzynarodowych konferencji dotyczących bezpieczeństwa narodowego i militarnego, ze szczególnym uwzględnieniem wojny na wschodzie Ukrainy.

Kiedyś Napoleon miał powiedzieć, że Prusy dosłownie wykluły się z kuli armatniej. Paradoks kilku ostatnich lat moich badań nad bezpieczeństwem Polski w kontekście dróg rozwojowych innych państw, zaowocował bardzo interesującymi wnioskami. Jednym z nich jest kwestia rozumienia pojęcia siły, której nie da się wyłącznie zawęzić do spraw materialnych, a więc typowych dla tego typu rozważań pytań: Ile czołgów? Ile samolotów bojowych? Nie da się też od tego uciec. I nie chodzi bynajmniej o proste stwierdzenie, jaką właśnie ilość czołgów ma Polska, aby przeciwstawić Federacji Rosyjskiej? Chodzi o sposób myślenia o sile państwa, traktującej to państwo niczym aktywnego dysponenta siły, podmiotu posiadającego monopol na jego stosowanie, co również dalsze budowanie tych zdolności w sposób skuteczny. Przez ostatnie lata, pojmowanie państwa jako twórcę siły występowało w znikomym stopniu w przełożeniu na praktykę polityczną i gospodarczą.

Uwidaczniają to problemy gospodarcze, które stoją przed Polską. Z jednej strony mamy jakiś wzrost wpływów podatkowych do budżetu, a z drugiej każdy kolejny rok, to oczywiście rok deficytu. Zawsze będę to przypominał, chyba w każdym artykule, czy to na salon24.pl lub artykule naukowym: Polska ostatni rok nadwyżki budżetowej miała w 1990 roku. Przypominam o tym z taką siłą, ponieważ polskie realia życia w otoczeniu zewnętrznym w coraz większym stopniu będą zależały od zdolności do stworzenia większego potencjału militarnego, a więc nie 2%, ale 3-4% PKB. Wynika to z stąd, iż polityka państwa powinna dostosowywać się do otoczenia, wymóg szczególnego dostosowania nawet, jeśli jest się państwem nastawionym pokojowo dotyczy obecności państw wrogich, a najbardziej takich, które nie są demokratycznymi państwami prawa.

Federacja Rosyjska nie jest takim państwem, kieruje się doktryną suwerennej demokracji, a jak to bywa z państwami kierującymi się siłą, uwielbiają one pisać swoją wersję demokracji (pisał o tym pięknie i obszernie Giovanni Sartori). Patrząc wstecz na naszą historię relacji z Rosją, doświadczyliśmy tego typu metodologii siły, czyli tak zwanej „demokracji ludowej” zaaplikowanej przez Józefa Stalina. Jednak byłoby niezwykle mylące stwierdzenie, że tylko wroga napaść i okupacja powodują niewolę polityczną narodu polskiego. Początek XVIII wieku dostarczył wiele przykładów, ze szczególnym podkreśleniem wieku XX, a zwłaszcza latach następujących po 1945, że Polacy często poprzez różnego rodzaju zależne grupy/ugrupowania sprzyjają obcym siłom politycznym, a najbardziej dominującym w regionie mocarstwom. Nie byłaby to także wyczerpana narracja, gdyż nie jest zamierzeniem autora chwalić swego rodzaju bogoojczyźniany patriotyzm honoru i walki zaaplikowanej z taką mocą przez różnej maści patriotów po 1939 roku. Jest zbrodnią, wielkim grzechem po prostu przegrać, i myśmy tych klęsk dosłownie kosztujących nas duże zasoby ludzkie, materialne i duchowe (zapomina się często o tym, jak złamany moralnie był Polski naród po wojnie, i jak wiele wysiłku wkładał Kościół, szczególnie Prymas Wyszyński w tę odbudowę) doświadczyli.

Historia ma to do siebie, że nie jest ani kołem, ani nie jest linearna, bo pierwsza zakłada, że coś się powtarza, a druga mianowicie, że historię można pisać na swój użytek traktując nauczki przeszłości, jako coś, co było i nie będzie znowu. Otóż nie będzie znowu, ale przemoc jest tą dziedziną człowieka, która nigdy nie znika z jego otoczenia – nawet dzieci, gdyby nie pilnować ich, potrafią sobie robić krzywdę i toczyć swoje podwórkowe wojny. A co dopiero państwa? Problemu nie rozwiąże zlikwidowanie państwa. Historia ostatnich 27 lat pokazuje, że nachalne narzucanie narracji, że o to państwo nie jest już potrzebne, zostanie przejęte przez jakichś transnarodowych aktorów, wprowadziła nas w przekonanie bliskiego nadejścia raju, kiedy w tym samym czasie ktoś ostrzył od 2008 roku sukcesywnie swój miecz – i dosłownie ten oręż napił się w końcu więcej krwi w 2014 roku. Piszemy, rozmawiamy już nie w czasie pokojowej prosperity, ale w czasie przedwojennym – to nie jest stan braku wojny – lecz przyszłość to będzie właśnie wojna.

Jak więc wygląda stan obecny? Ciągle trwająca wojna zastępcza (proxy war) w Syrii i Iraku, kontynuacja wojny na wschodniej Ukrainie i dalsze próby osłabiania tego państwa (tam cały czas są fajerwerki innego typu, a nie jak wczoraj u nas na większości rynków w polskich miastach), nawet na Bałkanach powolutku zaczyna się kotłować. Republika serbska, część Bośni i Hercegowiny zaczyna dążyć do secesji, gdyż nie chce muzułmańskiego jarzma zarządzanego z Sarajewa. O zgrozo w samym Sarajewie w niektórych dzielnicach powiewają czarne flagi Państwa Islamskiego, wspominając również o tym, że niektóre transporty broni do radykalnych islamistów w Zachodniej Europie docierały właśnie z tej części Bałkanów. Może się szybko okazać, że przegrany na Bliskim Wschodzie radykalny pochód islamistów przeniesie się do Europy wystawiając na niszczący wpływ te państwa, które tam leżą i nie mają silnej infrastruktury politycznej, aby się temu przeciwstawić. Niezdolna do twórczego działania Unia Europejska raczej nie ustabilizuje sytuacji w takich okolicznościach, zaś sąsiednia Serbia, co prawda marząca o akcesji do UE jest wiernym przyjacielem Moskwy. Warto dostrzec pewne podobieństwo. Kreml wystąpił w obronie Syrii, podobnie może postąpić w przypadku Belgradu.

Celowo przenoszę punkt ciężkości rozważań na południe Europy, gdyż nadmiernie go pomijamy a jest ważny. Nie należy deprecjonować znaczenia ciągłych ćwiczeń militarnych w samej Rosji, mających nas niejako postraszyć, znużyć, a więc osłabić naszą czujność, ale nieustanne dosyłanie żołnierzy i sprzętu do Kaliningradu nie jest przypadkowe – czy nie jest to działanie osłonowe, aby Obwód był w stanie sam się obronić w razie ataku reszty wojsk Rosji na państwa Bałtyckie? Oby przyszłość nie dała nam odpowiedzi na to pytanie.

Tak więc czy rok 2017 oznacza realną możliwość wojny Rosji z NATO? To się wydaje nieprawdopodobne, ale zawsze realne – prędzej czy później przy obecnym nagromadzeniu sprzętu wojskowego w tej części, naszej części Europy do jakiejś wojny dojdzie. Działania Federacji Rosyjskiej to potwierdzają, a nasza słabość z pewnością, szczególnie wobec zamętu politycznego będzie prowokować i zniechęcać do kolektywnej obrony państwo, które znów, podobnie jak w XVIII wieku nie umie się sprawnie rządzić.

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka