Kamil Sasal Kamil Sasal
1447
BLOG

Walka o redystrybucje - podatki

Kamil Sasal Kamil Sasal Gospodarka Obserwuj notkę 31

Cechą polityki gospodarczej poprzedniego premiera Donalda Tuska był brak polityki w tej dziedzinie - można było odnieść wrażenie, że jedyną mantrą tamtego rządu są fundusze unijne oraz budowa "orlików". Pierwsze na przykładzie wielu gmin pokazało oczywiste piękno idei absorpcji środków unijnych, ale z wkładem własnym, zaciąganym tak na prawdę w banku, co zwiększyło długi samorządów, a dało kolejne zyski zagranicznym bankom (to prawda, że Polskę w dużym stopniu uratowały inwestycje publiczne, ale przyjdzie czas, że skończy się zastrzyk unijnych pieniędzy). Oczywiście rosnąca spirala kredytów samorządowych, i prywatnych mniej już obchodzi światłych ekonomistów podłączonych pod zagraniczne korporacje, ponieważ w razie jakiegokolwiek krachu w stylu "zbyt duże żeby upaść", kolejna oczywistość - za to zapłaci podatnik, podobnie, jak musieli to uczynić Amerykanie najpierw nabici w kredyty „subprime”, by poprzez "wielki" plan Paulsona ratować banki. Kryzys zapukał także i do polskich drzwi, na co wskazały niskie wzrosty gospodarcze w latach 2012 (1,8%) i 2013 (1,7%) - dane GUS i Ministerstwa Gospodarki z „Polska 2015. Raport o stanie gospodarki”, Warszawa 2015, s. 100 - ponownie z mozołem musielismy budować polski wzrost (2014 - 3,4%). O "orlikach" nie trzeba się zanadto rozpisywać, ponieważ pasja tamtej ekipy rządowej do piłki nożnej jest powszechnie znana.

Powyższy wstęp jest koniecznym wprowadzeniem w motywy dzisiejszej opozycji rządowej, o czym zresztą wspominał Bartłomiej Sienkiewicz w słynnej rozmowie z Markiem Belką. Chodzi oczywiście o finanse publiczne i poszukiwanie środków na kolejne inwestycje, aby pobudzić konsumpcję wewnętrzną oraz inwestycje, co jest szczególnie konieczne wobec programów 500+ i Mieszkanie+. Rodzi się więc podejrzenie bardzo eksploatowane przez media i opozycję, że oto czeka nas podwyżka podatków, nie wszystkich, bo zdecydowanie u ludzi lepiej zarabiających. Tego typu dyskusji, swego rodzaju presji na rząd można często poczytać na łamach Rzeczypospolitej:

Przykładem może być dzisiejszy artykuł "Bilans roku z rządem PiS. Dobra zmiana w gospodarce" autorstwa Anny Cieślak-Wróblewskiej (1).

Autorka słusznie pisze, że plan Morawieckiego jest słuszny, choć niezbyt precyzyjny, aczkolwiek w artykule nie pojawiają się w nim aktualne doniesienia o inwestycjach motoryzacyjnych. W następnej części zaczyna się powolne wytaczanie dział - po raz kolejny następuje ten sam styl. Najpierw pojawia się pochwała, że nowe podatki mogą zwiększyć dochody biedniejszych, mniej zamożnych, ale stworzyć nastrój niepewności u przedsiębiorców i uderzyć w lepiej zarabiających. W takim razie, jak robić w kraju politykę gospodarczą/podatkową, gdy jedno jest dobre, a drugie złe, a zdaniem innych pierwsze jest kompletnie złe (bo ich pieniądze pójdą na biedniejszych), a drugie w ogóle nie powinno mieć miejsca? Żaden, ale to żaden rząd nigdy, nigdy nie jest neutralny światopoglądowo w sprawach aksjologicznych i gospodarczych. W Polsce pojawia się problem finansowania aktywnej polityki rządowej, by zwiększyć wzrost, niestety mamy do czynienia z zapaścią demograficzną i problemem coraz późniejszego odkładania w życiu prywatnym wielu osób zwyczajowej kwestii tworzenia rodziny - jak tworzyć rodzinę bez elementarnego domu, mieszkania dla przyszłych dzieci, nie pisząc już nawet dokładnie o stabilnym zatrudnieniu?

Można odnieść wrażenie, że winnym całej sytuacji jest przedsiębiorca, któremu teraz próbuje się zabrać, a jeszcze bardziej winnymi są lepiej zarabiający, bo osiągnęli to swoją ciężką pracą (choć pewnym jest, że nie wszyscy mają równe szanse, a i do kopania łopatą trzeba też myślenia). Rozpatrzmy to na przykładzie.

W małej miejscowości XVZ rezyduje duże przedsiębiorstwo Y zajmujące się wydobyciem surowców, produkcją cementu, dostarczaniem materiałów budowlanych etc., które należy do jednego człowieka. To bardzo pięknie, że pracę w nim znajdują ludzie i ogólnie dostarcza wpływy podatkowe do kasy gminy. Jednakże codziennie ze wspomnianego przedsiębiorstwa wyjeżdżają pojazdy o dużej masie, wywożące surowiec, niszcząc tym samym drogę wyjazdową na dosyć sporym odcinku (warto odnotować, że droga jest nowa od 2-3 lat i już nosi ślady mocnego użytkowania). Prawdopodobnie za kilka lat tego typu drogę będzie należało "łatać", jeśli nie ponownie odbudować. Z kolei ludzie pracujący w tym zakładzie starzeją się i będą na sobie nosić konsekwencje pracy w tego typu firmie z powodu obciążenia fizyczną pracą, pyłami dostającymi się do płuc etc., co spowoduje oczywiście przeciążenie lokalnej służby zdrowia. Tego typu kwestii można wymieniać wiele, tym bardziej, że nie znamy struktury zatrudnienia i wielkości wynagrodzeń, ze szczególnym uwzględnieniem majątku właściciela, ale załóżmy, że jest on spory. Niestety przedsiębiorstwo po pewnym czasie upada z powodu zbyt dużych kosztów - ceny paliwa, zużycie sprzętu, energii etc. Wzrosło zużycie paliwa z powodu starzenia się sprzętu (i wzrostu globalnych cen), zaś samo zniszczenie pojazdów i maszyn generowało coraz wyższe koszty, ponieważ firma nie decydowała się na zakup nowych, ale eksploatowanie obecnych urządzeń, przez co zmniejszyło to wydajność i zyski. Wzrosło też zużycie prądu i innych nośników ciepła, gdyż nie ocieplano budynków. W tym samym czasie rósł majątek naszego przedsiębiorcy stale narzekającego na rosnące koszty (warto sprawdzić w statystykach, jakie są największe koszty działalności, prawdopodobnie największe są po stronie zużycia materiałów). Niestety jest pewną zaobserwowaną przeze mnie trwałą tendencją, bardzo subiektywną, że bogaci po prostu bogacą się jeszcze bardziej. Jeżeli się nie sięgnie do ich kieszeni, to ciężko będzie sfinansować koszty wybudowania nowej drogi, zapewnienia transportu publicznego dla osób dojeżdżających do pracy, czy korzystania z opieki zdrowotnej. Przedsiębiorcy po prostu muszą inwestować w firmę, a nie siebie – efekt z siebie przyjdzie w drugim, może trzecim pokoleniu.

Ale wróćmy do artykułu.

Pada argument, że Polacy zbyt dużo środków wydają z programu 500+ na towary importowane. Chciałbym się wobec tego zapytać, czy my jesteśmy producentem samochodów? Mamy jakiś znany, globalny koncern produkujący telefony, komputery, procesory i wiele innych?

Czytamy dalej.

Musiał się pojawić krytyczny argument dotyczący obniżenia wielu emerytalnego. Głównym z nich jest załamanie się rzekomej podaży pracy, tylko, tak na logikę, czy w naszym kraju nie ma problemów ze znalezieniem pracy przez osoby 50+, nie mówiąc już o 60+? Gdzież jest ta, tak życzliwa ręka pracodawcy, że praca dosłownie leży na ulicy dla seniorów? Pozwolę sobie być subiektywny, ale znam raczej negatywną stronę tego zjawiska.

A tutaj na koniec niespodzianka - uszczelnienie systemu ściągania podatków jest słuszne, bo uderzy w oszustów. Brakuje tylko pewnej sugestii, że nie byłoby wielkiej skali utraty przychodów przez budżet z podatków w wyniku nieszczelności systemu, gdyby nie ogólna nieuczciwość ludzi, szczególnie grup ludzi, którzy nauczyli się ten system wykorzystywać, a szczególnie jego słabości. Człowiek mądry unika okradania sam siebie, szczególnie, jeżeli jeździ po drogach we własnym kraju, wybudowanych za pieniądze publiczne.

Dalej mamy do czynienia z ciekawymi wywiadami, ale pozwolę sobie je pominąć i zachęcić do przeczytania w całości.

Konkluzja.

Polska ponosi konsekwencje braku w pełni narodowej gospodarki (nie chodzi o to, by zwiększyć ilość spółek skarbu państwa), a więc wiodących, prywatnych firm produkujących towary zaawansowane technologicznie (samochody, komputery, telefony etc.), które sprzyjają przewadze w gospodarce "zdrowych miejscy pracy" - praca w przemyśle jest lepiej płatna niż w usługach. Po prostu nadmiar usług, szczególnie związanych z handlem i praca w nich oznacza często zarobek w firmach zagranicznych, które wykorzystują tanią polską siłę roboczą. Przez praktycznie cały okres po 1989 r. taniość polskich pracowników miała być głównym motorem rozwojowym - przez pewien czas tak, ale taki model nie zapewnia długotrwałego wzrostu na wyższym poziomie powyższej 4%. Warto zwrócić uwagę na Irlandię, która po kryzysie 2008-2009 i spadkach z 2012-2013 odnotowała wysokie wzrosty, w dużej mierze dzięki rozwojowi przemysłu. Czy podatkowy plan PiS okaże się słuszny? Przekonamy się, ale musimy się liczyć z konsekwencjami braku rozsądnej polityki gospodarczej i bankowej na przestrzeni wielu lat, które mogą oznaczać konieczność podniesienia podatków, aby sfinansować większą interwencję państwa w gospodarce. Przedsiębiorcy są wielkim kołem zamachowym gospodarki, z tym negatywnym wyjątkiem, że za mało inwestują oraz robią to opornie przeznaczając środki na majątek, którym można zwiększać swoje poczucie prestiżu, ale nie realny efekt. Można to zrozumieć na przykładzie biznesmenów, którzy odpuścili sobie gromadzenie bogactwa, by stale rozwijać przedsiębiorstwo, aby okazało się wieloletnim, a nawet wielopokoleniowym przedsięwzięciem (innym problemem w tej materii jest częsty kłopot w sukcesji polskich przedsiębiorstw na rzecz potomków, którzy niestety często okazują się pierdołami).

Źródło:

http://www.rp.pl/Gospodarka/310249857-Bilans-roku-z-rzadem-PiS-Dobra-zmiana-w-gospodarce.html#ap-7

 

 

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka